„Oskar i pani Róża” – opracowanie

Wyraźnie pokazana jest tu kreacja chłopca zmuszonego szybciej dorosnąć. Bohater staje w obliczu śmierci. Jego walka z chorobą powoli się kończy przybliżając nieuchronnie dziecko do zgonu. Oskar potrafi jednak cieszyć się ostatnimi dniami życia, zachowuje niebywały spokój. W uporaniu się z codziennością pomaga mu tajemnicza Róża. To właśnie ciocia Róża wpada na pomysł pisania listów do „Szanownego Pana Boga”. Bohater budowany przez autora jest odmienny, wyzbył się dziecięcej naiwności – psychicznie jest już dorosły. Zachowanie chłopca jest zaskakujące, potrafił pogodzić się ze śmiercią, przyjąć to ze spokojem, mimo iż nawet dorosłym przychodzi to z trudem. To właśnie ten spokój martwi dorosłych i czytelników, ponieważ jak mały chłopczyk dopiero wchodzący w życie może pogodzić się ze swoim losem? Co ważniejsze Oskar bardziej przejmuje się otaczającymi go dorosłymi niż swoim kończącym się życiem. Martwi się o ludzi patrzących na niego bez nadziei w oczach: „Kiedy doktor Dusseldorf bada mnie rano, nie ma już do mnie serca, rozczarowuję go”. Swoje losy opisuje w listach do Boga, zwraca się do Niego z właściwą dzieciom prostotą, pisze językiem potocznym, nie odpowiednim do rozmów z Bogiem: „nigdy się do Ciebie nie odzywałem, bo nawet nie wierzę, że istniejesz”. „No więc, Panie Boże, jeżeli przy tych wskazówkach(…)nie będziesz wiedział, kto to jest ciocia Róża, to lepiej przestań być Bogiem i idź na emeryturę. Myślę, że wyraziłem się jasno”. Chłopiec mimo ze zmuszony szybciej dorosnąć, buduje swoją postać w sposób charakterystyczny dla dzieci. Jest bezpośredni, nie ukrywa swoich uczuć, pisze to, co myśli: „Na imię mi Oskar, mam dziesięć lat, podpaliłem psa, kota, mieszkanie”, Bohater dziecięcy w tej powieści ma niebywałą rezerwę do życia: „Nazywają mnie Jajogłowym, wyglądam na siedem lat, mieszkam w szpitalu z powodu mojego raka”, pogodził się z tym, co nieuniknione, nie unika tematu swojej choroby.