Literacki obraz getta

Getto to część miasta zamieszkiwana przez ludność odmienną pod względem religijnym lub etnicznym, skupioną tam dobrowolnie lub przymusowo. Jednak getto oznacza także wyizolowane i zamknięte dzielnice żydowskie tworzone podczas II wojny światowej przez władze hitlerowskie w celu ułatwienia całkowitej zagłady Żydów; (…) od III 1942 ludność gett była wywożona do obozów zagłady…

Są to tylko suche informacje. Dowiadujemy się z nich, jakie zadania miały getta. Czy jednak można się z nich dowiedzieć, chociaż części prawdy o tym, jak strasznym były miejscem? Jak trudno było w nich żyć? Miejscem ilu tragedii się stały? Sadzę, że dziś wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Chociaż zazwyczaj wiemy, czym były getta to dopiero wspomnienia ludzi, którzy je przeżyli, którzy mieszkali w „zamkniętych dzielnicach żydowskich” pozwalają w pełni zdać sobie sprawę z cierpienia Żydów podczas II wojny światowej. Podczas tych trudnych czasów cierpieli wszyscy, jednak myślę, że mieszkańcy getta oraz ofiary obozów bardziej niż inni odczuwali samotność. Byli zamknięci, oddzieleni od pozostałych murem i świadomi ze ci Inni często nie chcą wiedzieć, co za tym murem się dzieje. Oddzieleni murem getta od Polaków oraz murem stworzonym przez siebie od innych Żydów. Pełni nieufności i strachu, który był obecny w każdym momencie. Nie można było przeżyć getta i o nim zapomnieć. Ofiary musiały nosić swoje brzemię przez całe życie.

A jednak ludzie chcieli żyć. Często byli gotowi na wszystko by przeżyć. Co jednak, gdy przeżyć nie mogli? Nie mieli już żadnych kosztowności, byli tak głodni, że za bochenek chleba gotowi byli dobrowolnie zgłosić się na transport do Treblinki? Wtedy wiedzieli, że jedyne, o czym mogą sami zdecydować to, to jak zginą. W warszawskim getcie jedni chcieli umrzeć z bronią w ręku, inni, jak Anielewicz wybrali samobójstwo. Jednak najwięcej osób zginęło w komorach gazowych. Dziś wielu zastanawia się – „dlaczego?”. Przecież było ich tak wielu, mogli się zjednoczyć, zbuntować… A jednak w ciągu sześciu tygodni w „akcji przesiedleńczej” zginęło ich około 400 tysięcy. Co dzień odchodziły transporty po 10 tys. osób każdy. Często ochotnicy zgłaszali się sami – Niemcy by ułatwić sobie zadanie dawali chleb chętnym do „pracy”. Ludzie byli wycieńczeni, nie wierzyli, że Niemcy kłamią, nie wierzyli, że można marnować tyle chleba. Dla nich była to nadzieja na życie. Co dzień w komorach gazowych umierało 10 tys. Żydów ponieważ mieli nadzieję na życie. Paradoksalnie, wydawać by się mogło, że powstańcami zostali Ci, którzy w to życie przestali wierzyć. Jednak kilka osób, jak sam Edelman, przetrwało. Wielu zginęło jednak, bo sami wybrali sobie śmierć. Czy przez samobójstwo, czy z bronią w ręku. Podziwiamy ich, dziwiąc się tym, którzy zginęli cicho, bez buntu. Jednak Edelman mówi, że to właśnie oni wykazali się największym męstwem – bo szli na śmierć spokojnie i godnie, a to jest najtrudniejsze. Dlatego nie możemy dziś oceniać i decydować, kto był bohaterem. W getcie bohaterką była pielęgniarka, która udusiła dziecko zaraz po urodzeniu oraz lekarka, która podała swój cyjanek obcym dzieciom, a nie własnej rodzinie. Może to wydawać się szokujące jednak spokojna śmierć była wszystkim, co mogły one ofiarować.