Janko muzykant – streszczenie

Chłopiec o imieniu Janek jest bohaterem noweli Henryka Sienkiewicza pt. „Janko Muzykant”. Janko przychodzi na świat w wiejskiej chacie. Jego rodzina jest bardzo uboga. Kobiety, które przyjmowały poród nie dawały ani jemu, ani jego matce szans na przeżycie, ale oboje przeżywają. Niestety, Janko jest dzieckiem chorowitym i słabym. Pracuje, wypasając bydło lub zbierając grzyby. Uważano, że jest przygłupi, a matka często biła go za lenistwo i ciągłe mówienie o muzyce. Janko: „Był to chłopak nierozgarnięty bardzo i jak wiejskie dzieciaki przy rozmowie z ludźmi palec do gęby wkładający. Nie obiecywali sobie nawet ludzie, że się wychowa, a jeszcze mniej, żeby matka mogła doczekać się z niego pociechy, bo i do roboty był ladaco. Nie wiadomo, skąd się to takie ulęgło, ale na jedną rzecz był tylko łapczywy, to jest na granie. Wszędzie też je słyszał, a jak tylko trochę podrósł, tak już o niczym innym nie myślał.”

Janko bardzo kochał muzykę i umiał usłyszeć ją wszędzie – podczas zbierania grzybów w lesie czy rozrzucania gnoju w szumie wiatru. Matka nie zabierała go do kościoła, bo urzekała go muzyka organów. Nocami zakradał się pod karczmę, aby słuchać płynącej z niej muzyki, często jednak go stamtąd przepędzano. Początkowo mały bohater grał na fujarce, później jedna zakochał się w dźwięku skrzypiec i całym dziecięcym sercem zapragną je mieć. Słuchał ich grania przy każdej okazji. Nawet sam sobie wykonał ukochany instrument z gonta i włosienia końskiego i całe dnie zajmowała mu gra na nich, za co znowu był bity przez matkę. Jednak jego instrument nie grał tak pięknie, jak skrzypce w karczmie czy te należące do lokaja ze dworu. To umiłowanie skrzypiec doprowadziło Janka do tragicznej śmierci.

Pewnej nocy chłopiec zakradł się do pokoju lokaja. Nawet nie dotkną skrzypiec, zdążył tylko na nie spojrzeć, gdy został złapany i następnego dnia postawiony przed sądem. Karą dla niedoszłego, jak sądzono, złodzieja była chłosta. Stach, który miał wykonać karę, zabrał chłopca do stodoły. Bił bardzo mocno i Janko krzyczał rozpaczliwie „Matulu, matulu”, ale głos chłopca cichł z każdym uderzeniem kata. Skatowane dziecko matka zabiera do domu, gdzie po dwóch dniach leżenia zaczęło umierać. Po raz ostatni wsłuchując się w muzykę wiatru i pyta matkę: „Matulu! Pan Bóg mi da w niebie prawdziwe skrzypki?” Matka zapewnia go, że w niebie dostanie upragniony instrument. Dziecko umiera. „Nazajutrz powrócili państwo do dworu z Włoch wraz z panną i kawalerem, co się o nią starał. Kawaler mówił:
„ – Quel beau pays que l’Italie. {(fr.) – Jak pięknym krajem są Włochy!]
– I co to za lud artystów! On est heureux de chercher là-bas des talents et de les protger… [(fr.) – Jakim szczęściem jest, że można tam odkrywać talenty i popierać je…] – dodała panna.
Nad Jankiem szumiały brzozy…”
Historia Janka to obraz niesprawiedliwości oraz okrucieństwa. Mały bohater noweli jest słaby, niedożywiony i chorowity. Wpływała na to bieda z jaką musiała się borykać jego rodzina. Mimo wielkiego talentu dzieciak jest ciągle przeganiany i karcony za swoją pasję – muzykę. W rzeczywistości, w której żyje nie ma miejsca dla osób, które odróżniają się od ogółu, brak w nim wrażliwości na piękno i zrozumienia dla inności. Bieda, ale także status społeczny nie dają mu możliwości rozwijania swojego talentu. Szczególnie porażają ostatnie zdania wypowiadane prze młodych państwa, którzy zachwycają się na ilością utalentowanych osób we Włoszech, a nie zauważają talentu, który rósł tuż pod ich progiem. Najsmutniejsze jest jednak okrucieństwo, z jakim słaby dzieciak został potraktowany przez osobę, która go znała, osobę z tego samego stanu. Stach, nie zwracając uwagi na krzyki chłopca, ani na jego wygląd i zdrowie, bił i bił, w wyniku czego Janko umarł.